czwartek, 10 kwietnia 2014

TAM, GDZIE RODZĄ SIĘ MARZENIA



…lekarz, strażak, nauczyciel, kosmonauta, ksiądz…a Ty kim chciałeś zostać mając 5 lat?


Wiele z nas w dzieciństwie wyobrażało sobie przyszłość, jak to będzie, gdy będziemy już „duzi”. Przez małe głowy często przewijały się szalone pomysły. Później dorośliśmy i świat nieco się zmienił, dzieciństwo zderzyło się z rzeczywistością. Znaczna część Marzycieli poszła w inną stronę. Niestety nie za marzeniami. Musieli dokonać wyborów, które czasami mogły minąć się z ich pragnieniami. W każdym wieku i momencie życia można zacząć robić to, co się kocha, spełniać swoje najskrytsze marzenia z lat młodości. Przykładem podążania za swoimi tęsknotami jest Paul Bragiel, który jako ceniony przedsiębiorca, rzucił z dnia na dzień posadę w biurze i zaczął przygotowywać się do wystąpienia na igrzyskach olimpijskich w Soczi. Głupota? Można tak sądzić, jeśli Bragiel nie miał nic wspólnego ze sportem przez ponad 20 lat, siedział po kilkanaście godzin w biurze, nie był fanatykiem zdrowego żywienia, jadł wszystko, co wpadło do jego rąk. Paul zakładał firmy, zatrudniał ludzi, tworzył fundusze inwestycyjne, był stu procentowym rekinem biznesu z Doliny Krzemowej.

Sportowcy przez lata trenują, kilka razy w tygodniu, a Paul postanowił przygotować się do Olimpiady w 12 miesięcy. Więc jak to jest możliwe, że mężczyzna w wieku 36 lat z brzuszkiem stał się sportowcem? Dążenie do własnych marzeń, nadzieja, odwaga, dostrzeganie pozytywów w mniejszych osiągnięciach, odegrały kluczową rolę. Nie mówię, aby zmienić swoje życie w radykalny sposób, przestawić je o 180 stopni. Na początek można zapisać się na jakieś dodatkowe zajęcia, które są adekwatne do naszych marzeń. Nie trzymajmy się sztywnie wytyczonych granic przez społeczeństwo, to nie dla nich żyjemy. Nie bójmy się opinii innych, wiek nie jest ogranicznikiem, najważniejsze jest, żebyśmy to MY byli szczęśliwi.

Przekonajmy się, jak to jest postawić wszystko na jedną kartę. Niżej fragmenty wywiadu z Paulem,które budzą optymizm, napawają energią, gdzie niemożliwe staje się możliwe, a marzenia stają się rzeczywistością.


Wyświetlanie tumblr_inline_mut8yed7m81rdx4eb.png


„1988 rok. 11 letni Paul Bragiel, mieszkający w Chicago syn polskich emigrantów, siedzi przed 
telewizorem. Na ekranie ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Seulu. „Pamiętam, że pomyślałem 
wtedy: >>Cholera, muszę kiedyś coś takiego przeżyć<<” – wspomina Paul. „Wkrótce jednak 
porzuciłem marzenie i zostałem komputerowym nerdem”.

„Kilka tygodni później wygłaszałem wykład na konferencji startupowców. Mówiłem o podążaniu za 
swoimi marzeniami. Wieczorem po kilku drinkach, pomyślałem, że udało mi się spełnić większość 
moich biznesowych marzeń. A jakich się nie udało?”
Był styczeń 2013. Do najbliższych igrzysk – tych w Soczi – został rok. Następne odbędą się w 2016 
roku. Bragiel uznał, że mając wówczas niemal czterdziestkę, będzie za stary, by startować. A zatem Soczi. Mało czasu. „Soczi to wielkie wyzwanie, ale musiałem je podjąć” – powiedział. „W przeciwnym razie do końca życia miałbym żal do siebie, że nie zrobiłem wszystkiego, co w mojej mocy, by zrealizować marzenie z dzieciństwa”.

„Zdecydowałem się na narciarstwo klasyczne, choć wcześniej nie miałem nawet na nogach 
biegówek” – śmieje się Paul.



Wyświetlanie teeb-trenni-paul-bragiel-tahab-maksku-mis-maksab-olumpiale-paaseda-66966450.jpg


„Potrzebował jeszcze trenera. Tu z pomocą przyszedł mu znajomy, kontaktując go z Heikkim 
Haapamakim – jednym z najlepszych fińskich trenerów, współautorem sukcesów trzykrotnego 
medalisty mistrzostw świata Matti Heikkinena. Haapamaki zgodził się przygotować go do startu i 
zrezygnował ze swojej gaży. Potem Paul kupił bilety do Finlandii. W jedną stronę.

Trenerowi powiedział, że jest poczatkującym biegaczem dopiero, kiedy się spotkali. Haapamaki 
był zaskoczony, ale nie wycofał się i zaproponował, żeby od razu zabrali się do opracowania planu 
treningowego. […] „Zaczęliśmy od techniki” – wspomina Bragiel. „Szybko jednak przeszliśmy do 
regularnych treningów, bo w Laponii śnieg miał leżeć jeszcze tylko przez miesiąc. Potem goniłem za nim po świecie. Przez miesiąc trenowałem na lodowcu w Austrii, później w Nowej Zelandii i Australii.  W międzyczasie dużo biegałem na przełaj i trenowałem na nartach i rolkach”.

Treningi Paul upamiętnił na filmach wideo i wrzucał na swój kanał „Paul” na YouTube i profil „Team Paul” na Facebooku. Ponieważ ma poczucie humoru, można go też oglądać ledwo żywego po treningu, padającego plackiem w błoto podczas biegu przełajowego, tańczącego półnago wokół 
ogniska, czy leżącego z gorączką w łóżku w pościeli z Hello Kitty. Dobry humor nie gwarantuje 
jednak, że nie przyjdą chwile zwątpienia. We wrześniu, podczas serii nieudanych treningów w Nowej Zelandii, Paul osłabł psychicznie. Poleciał do rodziców naładować baterie i tam zdecydował, że będzie kontynuował to, co zaczął. Dopiero wtedy wrócił do Finlandii trenować.

Wyświetlanie 1-TEam Paul4.jpg


Pomiędzy treningami Paul musiał się uporać z problemem, bez którego nie byłoby możliwe spełnienie marzeń. Wiedział, że dostanie się do reprezentacji USA graniczyłoby z cudem – konkurencja była zbyt duża, a poziom zawodników – wysoki. Wymyślił więc (może pod wpływem filmu o bobsleistach z Jamajki), żeby wystąpić w barwach kraju, który nie ma reprezentacji w sportach zimowych. Wysłał listy do ok. 130 państw. „Tutaj list do ambasady, a tam e-mail do ministra spraw zagranicznych czy do komitetu olimpijskiego”.

Dzięki wsparciu znajomej Paul miał możliwość osobiście przedstawić swoją prośbę prezydentowi 
Juanowi Manuelowi Santosowi: „panie prezydencie, postępując zgodnie z przekonaniem, że trzeba 
mieć wielkie plany i podążać za swoimi marzeniami, spełniam swoje marzenia z dzieciństwa. 
Czy uczyniłby mi pan ten zaszczyt i pozwolił, bym reprezentował Kolumbię na igrzyskach 
olimpijskich?”. „Facet był zachwycony – wspomina Paul. – Od razu się tym zajął. Wydał specjalny 
dekret, który miał przyspieszyć przyznanie mi obywatelstwa”.



Wyświetlanie P1-BO277_SKIGEE_G_20131206201445.jpg


Żeby zwiększyć swoje szanse na dobrą średnią, Paul postanowił wziąć udział w dziesięciu biegach 
kwalifikacyjnych. Pierwszy odbył się 16 listopada. Emocje sięgały zenitu. Przed startem zmierzył 
tętno: 140 razy na minutę zamiast 80. Przy drugim okrążeniu przewrócił si, a później pomylił trasę 
i musiał sporo nadrobić. Na mecie sędzia ogłosił: 41 minut i 46 sekund, miejsce: 217. „217!” – 
krzyczał triumfalnie Paul. Co z tego, że był ostatni? Liczyło się, że kolejny raz pokonał swój rekord 
na tym dystansie, i to o cztery minuty. Jeden z zawodników pogratulował mu dobrej techniki, ale 
sędziowie zdyskwalifikowali go za pomylenie trasy. Paul napisał wtedy na Facebooku: „Z tym czasem nie zakwalifikowałbym się na igrzyska, ale… i tak jest lepiej niż można się było spodziewać”. Mimo że trener dał mu 1 proc. Szans, Paul ocenił je na 60-70 proc.

Pewności siebie Bragielowi nie brakuje. Ale trudno się dziwić. Od początku kariery odnosił sukcesy. Swoją pierwszą firmę – produkujący gry konsolowe i przenośne Paragon Five – założył w 1999 roku, tuż po ukończeniu studiów na Wydziale Inżynierii Oprogramowania Uniwersytetu Illinois. W 2004 roku stworzył Meetro, sieć społecznościową, a w 2008 roku – Lefora, innowacyjne fora dyskusyjne, które dwa lata później sprzedał Crowdgather. Obecnie jest współtwórcą i współwłaścicielem inkubatora technologicznego I/O Ventures w San Francisco (w jego pracę zaangażowani są współtwórcy YouTube, MySpace, Paypal, Wordpress i TechCrunch). Wybiegłym roku założył dwa fundusze, których celem jest tworzenie technologii w krajach Trzeciego Świata. I jeden w Europie. […]


Wyświetlanie unnamed.png

„Jestem jednym z niewielu szczęśliwców , którzy mieli fundusze potrzebne, żeby osiągnąć swój 
cel” – mówi. „Dla wielu olimpijczyków start w igrzyskach to nie tylko ogromny wysiłek fizyczny, ale i finansowy – zaciągają długi w wysokości 50 – 100 tys. Dolarów. Tracą równocześnie szansę na dobre wykształcenie. Dlatego pracuję teraz nad kilkoma inicjatywami, których celem jest pomoc w znalezieniu im pracy, gdy zakończą karierę. Staram się też zebrać pieniądze na działania organizacji przygotowujących olimpijczyków do startów”.”



Na cały wywiad przeprowadzony przez Dorotę Lubańską, zapraszam do 

magazynu: „Coaching” NR 2/2014 (23) marzec-kwiecień




5 komentarzy: